Życie wspólneSpowiedź i Wieczerza PańskaWspólnotaWspólnotaWspólnotaPL17Wrocław24Logo nauczania100100ul. Piekarska 1654-067WrocławPL01/27/2016 08:58:52 AM10/13/2021 10:36:34 AMKsiążka ta powstała w 1938 roku (na przełomie września i października) w Getyndze, gdzie Dietrich Bonhoeffer w domu swej bliźniaczej siostry Sabiny spędzał czterotygodniowy urlop.
Dietrich Bonhoeffer napisał ją prawie na jednym oddechu.
Opublikowana została po raz pierwszy w 1939 roku w Monachium, w wydawnictwie Chr. Kaiser Verlag, w serii Theologische Existenz heute, jako zeszyt 61.
Jeszcze tego samego roku ukazały się trzy wydania a do tej pory było ich dwadzieścia pięć!Okładka skryptu150200
"Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy" (Jk 5:16) Kto pozostaje sam ze swoim złem, ten pozostaje całkiem sam Może być też tak, że chrześcijanie - mimo wspólnych nabożeństw i modlitw, mimo całej wspólnoty w służbie - pozostawieni są sami sobie; może być tak, że nie nastąpiło ostateczne przebicie do wspólnoty, bo tworzą oni wprawdzie wspólnotę jako wierzący i pobożni, lecz nie tworzą jako niepobożni i grzesznicy. Pobożna wspólnota nie pozwala przecież nikomu być grzesznikiem, dlatego każdy musi zakrywać grzech swój przed sobą i przed wspólnotą. Nie wolno nam być grzesznikami. Jakież byłoby wielkie zgorszenie wielu chrześcijan, gdyby pewnego razu pomiędzy pobożnych wcisnął się prawdziwy grzesznik. Dlatego pozostajemy sami z naszym grzechem: w kłamstwie i zakłamaniu; my przecież jesteśmy teraz grzesznikami.
Jest jednak łaska Ewangelii, której do końca nie pojmują pobożni, a która stawia nas w prawdzie i powiada: ty jesteś grzesznikiem, wielkim; nikczemnym grzesznikiem, a teraz przyjdź jako ten grzesznik, jakim jesteś, do twojego Boga, który cię miłuje. On chce cię takim, jakim jesteś; On nie chce niczego od ciebie, nie chce żadnej ofiary, żadnego dzieła, tylko ciebie samego. "Synu, daj mi swe serce" (Prz 23:26). Bóg przyszedł do ciebie, aby uszczęśliwić grzesznika. Ciesz się! To orędzie jest wyzwoleniem przez prawdę. Przed Bogiem się nie ukryjesz. Przed Nim nic nie pomoże maska, jaką nosisz przed ludźmi. Bóg chce cię widzieć takim, jakim jesteś, i On chce być dla ciebie łaskawym. Nie potrzebujesz więc nadal siebie i brata okłamywać, jakobyś był bez grzechu; możesz przeto być grzesznikiem; dziękuj Bogu za to, bo Bóg miłuje grzesznika, ale nienawidzi grzechu.
Chrystus stał się w ciele naszym Bratem, abyśmy Mu uwierzyli. W Nim przyszła do grzesznika miłość Boga. Przed Nim mogą być ludzie grzesznikami, i tylko w ten sposób można im pomóc. Wszelkie pozory przed Chrystusem znikają. Nędza grzesznika i miłosierdzie Boga - to była prawda Ewangelii w Jezusie Chrystusie. W tej prawdzie winna żyć Jego wspólnota. Dlatego przekazał swoim władzę słuchania wyznania grzechów i odpuszczania ich w Jego imieniu. "Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane" (J 20:23).
W ten sposób Chrystus podniósł do rangi łaski wspólnotę, a w niej brata. Brat zastępuje więc teraz Chrystusa. Przed nim nie potrzebuję już więcej udawać. Przed nim samym na całym świecie mogę być takim grzesznikiem, jakim w rzeczywistości jestem; bo tutaj panuje prawda Jezusa Chrystusa i jego miłosierdzie. Chrystus stał się naszym bratem, aby nam pomóc; teraz przez Niebo mocą Jego nakazu nasz brat stał się dla nas Chrystusem. Tak więc brat stoi przed nami jako znak prawdy i łaski Bożej. Został nam dany, aby nam pomóc. W zastępstwie Chrystusa słucha naszego wyznania grzechów i w zastępstwie Chrystusa odpuszcza nam grzechy. Strzeże tajemnicy naszej spowiedzi, jak strzeże jej Bóg. Idąc więc do spowiedzi, idę do Boga.
W ten sposób wezwanie do spowiedzi i przebaczenia we wspólnocie chrześcijańskiej jawi się jako wezwanie do większej łaski Bożej we wspólnocie. Powrót do wspólnoty w spowiedzi ma miejsce utorowanie drogi do wspólnoty. Grzech chce być z człowiekiem sam na sam. Grzech odciąga człowieka od wspólnoty. A im bardziej samotny jest człowiek, tym bardziej niszcząca jest wobec niego siła grzechu; im głębsze znów uwikłanie w grzechu, tym bardziej beznadziejna samotność. Grzech chce koniecznie pozostać nie rozpoznany, unika więc światła. W ciemności spraw nie wypowiedzianych grzech zatruwa całą istotę człowieka. To może mieć miejsce pośrodku pobożnej wspólnoty. W spowiedzi światło Ewangelii wdziera się w ciemność i skrytość ludzkiego serca. Grzech musi wyjść na światło. To, co nie wypowiedziane, zostaje wyznane i powiedziane otwarcie. Wszystko tajemne i zakryte wychodzi teraz na jaw. To wymaga trudnej walki, zanim w wyznaniu grzech przejdzie nam przez usta. Bóg jednak kruszy spiżowe bramy i żelazne zawory (Ps 107:16). Przy wyznaniu grzechów w obliczu brata chrześcijańskiego, upada ostatnia twierdza samousprawiedliwienia. Grzesznik oddaje siebie, oddaje całe swoje zło, daje swe serce Bogu i otrzymuje we wspólnocie Jezusa Chrystusa i brata odpuszczenie wszystkich swoich grzechów. Grzech wypowiedziany i wyznany utracił wszelką swoją siłę. Grzech został jako grzech przedstawiony i osądzony. Teraz nie jest już w stanie zaszkodzić wspólnocie, bo wspólnota niesie grzech brata. Brat ze swoim złem nie jest już sam; to swoje zło "odłożył" w spowiedzi, Bogu je dał; zło zostało od niego odjęte. A on znajduje się teraz we wspólnocie grzeszników, którzy żyją z łaski Bożej w krzyżu Jezusa Chrystusa. Może być więc grzesznikiem i mimo to cieszyć się łaską Bożą. Może wyznać swoje grzechy i przez to dopiero odzyskać wspólnotę. Grzech ukryty dzielił go od wspólnoty, czynił wszelką pozorną wspólnotę nieprawdziwą; grzech wyznany pomógł mu odzyskać prawdziwą wspólnotę z braćmi w Jezusie Chrystusie.
Mowa jest tutaj jedynie o spowiedzi między dwoma chrześcijanami. Aby odzyskać wspólnotę z całym zborem, nie potrzeba wyznawać grzechów przed wszystkimi członkami wspólnoty. W tym jednym bracie, któremu wyznaję moje grzechy i który mi je odpuszcza, spotyka mnie cała wspólnota. We wspólnocie, jaką przeżywam w spotkaniu z tym bratem, dana mi jest wspólnota z całym zborem, bo tutaj nikt nie działa z własnej woli i z własnej mocy, lecz z nakazu Jezusa Chrystusa, który odnosi się do całej wspólnoty, a poszczególni bracia są powołani jedynie do wypełnienia owego nakazu. Jeżeli więc chrześcijanin jest we wspólnocie spowiedzi, to nie jest on już nigdzie samotny.
W spowiedzi ma również miejsce utorowanie drogi do krzyża. Korzeniem wszelkiego grzechu jest pycha, superbia69. Chcę być tylko dla siebie, mam prawo do siebie samego, do mojej nienawiści i do mojej żądzy, do mego życia i do mojej śmierci. Duch i ciało człowieka są rozpalone przez pychę, człowiek bowiem właśnie w swej pysze chce być jak Bóg. Spowiedź przed bratem jest najgłębszym upokorzeniem, boli i pomniejsza, uderza z całą mocą w pychę. Stanąć przed bratem jako grzesznik - to też wstyd nie do zniesienia. W wyznaniu konkretnych grzechów umiera stary człowiek, umiera w bólach upokarzającą śmiercią na oczach brata. Ponieważ tak trudne jest to upokorzenie, sądzimy wciąż, że potrafimy się wymigać od spowiedzi przed bratem. Nasze oczy są tak zaciemnione, iż nie dostrzegają już obietnicy i chwały związanej z tym upokorzeniem. To przecież nikt inny, jak sam Jezus Chrystus - za nas - umarł publicznie upokarzającą śmiercią grzesznika; nie wstydził się tego, że jako złoczyńca został za nas ukrzyżowany; to przecież nic innego, jak wspólnota z Jezusem Chrystusem wprowadza nas w upokarzające umieranie przy spowiedzi, abyśmy prawdziwie uczestniczyli w Jego krzyżu. Krzyż Jezusa Chrystusa niszczy wszelką pychę. Nie znajdziemy krzyża Jezusowego, gdy będziemy się wstydzili dojść tam, gdzie go można znaleźć, mianowicie jeżeli nie dojdziemy do publicznej śmierci grzesznika; wzdragamy się też wziąć krzyż na ramiona, gdy wstydzimy się wziąć na siebie upokarzającą śmierć grzesznika w spowiedzi. W spowiedzi przebijamy się do prawdziwej wspólnoty krzyża Chrystusowego; w spowiedzi potwierdzamy nasz krzyż. W głęboko duchowo-cielesnym bólu upokorzenia przed bratem, to znaczy przecież: przed Bogiem, przyjmujemy krzyż Jezusa jako nasz ratunek i nasze uszczęśliwienie. Stary człowiek umiera, ale nad nim odniósł zwycięstwo Bóg. I teraz mamy swój udział w zmartwychwstaniu Chrystusa i w życiu wiecznym.
W spowiedzi ma też miejsce torowanie drogi do nowego życia. Gdzie grzech zostaje znienawidzony, wyznany i odpuszczony, tam też nastąpiło zerwanie z przeszłością. "To, co dawne, minęło" (2 Kor 5:17). Gdzie jednak zerwano z grzechem, tam jest nawrócenie. Spowiedź to nawrócenie. Oto wszystko stało się nowe" (2 Kor 5:17). Chrystus uczynił z nami nowy początek. Jak pierwsi uczniowie na głos Jezusa wszystko zostawili i poszli za Nim, tak samo chrześcijanin w spowiedzi pozostawia wszystko i idzie za Chrystusem. Spowiedź to naśladowanie. Rozpoczęło się życie z Jezusem Chrystusem i Jego wspólnotą. "Nie zazna szczęścia, kto błędy swe ukrywa; kto je wyznaje, porzuca - ten miłosierdzia dostąpi" (Prz 28:13). W spowiedzi chrześcijanin zaczyna swe grzechy porzucać. Panowanie grzechów zostało przełamane. Od tego momentu chrześcijanin odnosi zwycięstwo za zwycięstwem. Co stało się z nami w czasie chrztu, to jest nam ofiarowane na nowo w spowiedzi. Jesteśmy przeniesieni z ciemności do królestwa Jezusa Chrystusa. To jest radosna nowina. Spowiedź jest odnowieniem radości chrzcielnej. "Płacz nadchodzi z wieczora, a rankiem okrzyki radości" (Ps 30:6).
W spowiedzi odbywa się też torowanie drogi do pewności70. Od czego to zależy, iż często wyznanie grzechów przychodzi nam łatwiej przed Bogiem niż przed bratem? Bóg jest święty i bez grzechu, jest sędzią sprawiedliwym zła i wrogiem wszelkiego nieposłuszeństwa. Brat natomiast jest - jak my - grzesznikiem i zna noc ukrytych grzechów z własnego doświadczenia. Czyż więc droga do brata nie powinna być łatwiejsza niż droga do świętego Boga? Jeżeli jednak wygląda to u nas inaczej, trzeba zapytać, czy tym naszym wyznaniem grzechów przed Bogiem nie oszukiwaliśmy często samych siebie, czy nie wyznawaliśmy tych grzechów przed samym sobą i tak samo sami sobie ich nie odpuszczaliśmy. A nasze niezliczone powtórne upadki, nasza bezsilność w posłuszeństwie chrześcijańskim - czyż przypadkiem nie tym są spowodowane, iż żyjemy własnym przebaczeniem, a nie rzeczywistym przebaczeniem naszych grzechów? Samoprzebaczenie nie może doprowadzić nigdy do zerwania z grzechem, to może uczynić jedynie samo - osądzające i ułaskawiające - słowo Boga. Któż nam tutaj da pewność, że w wyznaniu i odpuszczeniu naszych grzechów mamy do czynienia nie z samym sobą, lecz z Bogiem żywym? Tę pewność ofiaruje nam Bóg przez brata. Brat rozrywa krąg samozakłamania. Kto wyznaje grzechy swoje przed bratem, ten wie, że nie obstaje tutaj przy sobie; ten wie, że w rzeczywistości brata doświadcza obecności Boga. Jak długo w wyznaniu moich grzechów pozostaje przy sobie samym, tak długo pozostaje wszystko w ciemnościach; wobec brata potrzeba grzech wystawić na światło dzienne. Ponieważ grzech musi być kiedyś postawiony w świetle, dlatego lepiej jest, jeżeli to stanie się dzisiaj między mną a bratem, niż miałoby się to stać w dzień ostatni w jasności sądu ostatecznego. To jest łaska, że możemy przed bratem wyznać nasze grzechy. To jest oszczędzenie nam okropności sądu ostatecznego. Po to został mi dany brat, abym przez niego już tutaj był pewny rzeczywistości Boga w Jego sądzie i w Jego łasce. Jak wyznanie mych grzechów pozbawione zostanie oszukiwania samego siebie tam, gdzie dokonane jest przed bratem, tak samo obietnica odpuszczenia jest pewna dopiero tam, gdzie brat mi udziela tego odpuszczenia na zlecenie i w imieniu Pana Boga. Dla pewności Bożego przebaczenia ofiarował nam Bóg spowiedź.
Właśnie z powodu tej pewności chodzi w spowiedzi o wyznanie konkretnych grzechów. Ogólnym wyznaniem grzechów ludzie lubią się sami usprawiedliwiać. Całkowitego zagubienia i zepsucia natury ludzkiej doświadczę jedynie na moich określonych grzechach, o ile w ogóle to doświadczenie jest moim udziałem. Przeegzaminowanie siebie według dziesięciu przykazań będzie dlatego dobrym przygotowaniem do spowiedzi. Inaczej może się tak stać, iż także podczas spowiedzi pozostanę obłudnikiem i nie otrzymam pocieszenia. Jezus miał do czynienia z ludźmi - z celnikami i prostytutkami - których grzechy były jawne. Ci wiedzieli, za co potrzebują przebaczenia, i przyjmowali je jako odpuszczenie ich szczególnego grzechu. Niewidomego Bartymeusza pyta Jezus: "Co chcesz, abym ci uczynił?"71 Na to pytanie przed spowiedzią musimy znać jasną odpowiedź. Również my otrzymujemy w spowiedzi odpuszczenie określonych grzechów, jakie tutaj ujrzą światło, a przez to odpuszczenie wszystkich naszych grzechów, tych rozpoznanych i nie rozpoznanych.
Czy to wszystko w takim razie oznacza, że spowiedź jest prawem boskim? Spowiedź nie jest żadnym prawem, lecz ofertą Bożej pomocy dla grzesznika. Może przecież też być tak, że ktoś bez spowiedzi przebije się - z pomocą łaski Bożej - do pewności, do nowego życia, do krzyża, do wspólnoty. Może być i tak, że ktoś nigdy nie poznał zwątpienia w odpuszczenie i wyznanie grzechów i że w samotnej spowiedzi przed Bogiem otrzymał wszystko. Tutaj mówimy o tych, którzy sami z siebie nie potrafią sobie poradzić z wyznaniem grzechów. Luter sam należał do tych, którzy nie wyobrażają sobie życia chrześcijańskiego bez spowiedzi. W Wielkim Katechizmie powiedział: "Dlatego jeżeli nawołuję do spowiedzi, to nawołuję do tego, aby być chrześcijaninem"72. Tym, którzy mimo ciągłego poszukiwania i trudów nie mogą znaleźć radości wspólnoty, krzyża, nowego życia i pewności, winna być ukazana Boża oferta, jaka tkwi w spowiedzi. Spowiedź podlega wolności chrześcijanina. Ale któż bez szkody zrezygnuje z pomocy, jaką Bóg sam ofiarował i uważają za niezbędną?
Przed kim należy się spowiadać? Każdy brat - według obietnicy Jezusa - może się stać dla drugiego spowiednikiem. Ale czy każdy nas zrozumie? Może ktoś stoi w swym życiu chrześcijańskim tak wysoko ponad nami, że nasz osobisty grzech nie znajdzie u niego zrozumienia. Kto żyje pod krzyżem Jezusa, kto rozpoznał w krzyżu Jezusa przepastną bezbożność wszystkich ludzi i własnego serca, dla tego żaden grzech nie jest obcy. Kto raz wystraszył się okropności własnych grzechów, które przybiły Jezusa do krzyża, ten nie przerazi się już nawet najcięższym grzechem brata. Taki człowiek zna serce człowiecze z krzyża Jezusa; wie, jak ono całkowicie jest zagubione w grzechach i słabościach, jak ono błądzi po drogach grzechu; ale też wie, jak ono jest przyjmowane w łasce i miłosierdziu. Jedynie brat pod krzyżem może słuchać mojej spowiedzi. Spowiednika nie czyni doświadczenie życiowe, ale doświadczenie krzyża. Najbardziej doświadczony znawca ludzi wie nieskończenie mniej o człowieczym sercu niż prosty chrześcijanin żyjący pod krzyżem Jezusa. Największa psychologiczna wiedza, największe uzdolnienia i największe doświadczenie nie pojmą nigdy jednego: co to jest grzech. Taka wiedza zna; owszem, ludzkie biedy, słabości i zawody, ale nie zna bezbożności człowieka. Dlatego też nie wie, że człowiek sam ginie z powodu swego grzechu, ale też sam - przez odpuszczenie - może zostać uratowany. To wie tylko chrześcijanin. Przed psychologiem mogę być tylko chory; przed bratem chrześcijaninem mogę być grzesznikiem. Psycholog musi moje serce dopiero zbadać, i tak nigdy nie dotrze do jego głębi; brat wie: tutaj przychodzi grzesznik jak ja, bezbożnik, który chce się wyspowiadać i uzyskać Boże przebaczenie. Psycholog patrzy na mnie, jakby był bogiem73; brat widzi mnie przed sądzącym i miłosiernym Bogiem w krzyżu Jezusa Chrystusa74. Jeżeli stronimy od spowiedzi, to nie z powodu braku znajomości psychologii, lecz z powodu braku miłości do ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa. W codziennym poważnym obcowaniu z krzyżem Chrystusa opuszcza chrześcijanina duch ludzkiego sądzenia i tępej pobłażliwości, a przychodzi duch Bożej surowości i Bożej miłości. Śmierć grzesznika przed Bogiem i życie ze śmierci przez łaskę - to jego codzienna rzeczywistość. Tak więc braci kocha on miłością miłosiernego Boga, która prowadzi przez śmierć grzesznika do życia dziecka Bożego. Kto może słuchać naszej spowiedzi? Ten, kto sam żyje pod krzyżem. Gdzie żywe jest słowo o Ukrzyżowanym, tam też jest miejsce na spowiedź.
Wspólnota chrześcijańska, która praktykuje spowiedź, musi się strzec przed dwoma zagrożeniami. Pierwsze odnosi się do spowiedników. Nie jest dobrze, jeżeli jeden spowiednik "obsługuje" wszystkich. Zbyt łatwo zostanie wówczas przeciążony, a spowiedź może się stać pustym działaniem, które może spowodować nadużycie spowiedzi do praktykowania autokratycznej władzy nad duszami. Aby uniknąć tego niesamowitego niebezpieczeństwa, niech się nikt nie waży słuchać spowiedzi, kto sam się nie spowiada. Tylko upokorzony może bez szkody dla siebie słuchać spowiedzi brata. Drugie zagrożenie odnosi się do penitentów. Niech każdy spowiadający się strzeże swej duszy (ze względu na jej zbawienie), aby jego spowiedź nie stała się nigdy jakimś pobożnym dziełem. Wówczas stanie się ona ostatecznym, najobrzydliwszym i najbardziej bezwstydnym wydaniem serca na łup; stanie się rozkoszną paplaniną. Spowiedź jako dzieło pobożne - to myśl diabelska. W przepaść spowiedzi winniśmy wchodzić odważnie jedynie ze względu na ofertę Bożej łaski, Bożej pomocy i Bożego przebaczenia; jedynie ze względu na obietnicę absolucji trzeba nam się spowiadać. Spowiedź jako dzieło jest duchową śmiercią; spowiedź ze względu na obietnicę jest życiem. Jedynym celem i powodem spowiedzi jest odpuszczenie grzechów.
Aczkolwiek spowiedź - sama w sobie - jest z pewnością całościowym działaniem w imię Chrystusa i we wspólnocie praktykowana jest tak często, jak tego wymaga potrzeba, to jednak służy ona wspólnocie chrześcijańskiej szczególnie jako przygotowanie do wspólnej Wieczerzy Pańskiej. Chrześcijanie - pojednani z Bogiem i ludźmi - pragną przyjąć ciało i krew Jezusa Chrystusa. Przykazanie Jezusa powiada, że nikt nie może przyjść do ołtarza, jeżeli wpierw nie pojednał się ze swoim bratem75. Jeżeli to przykazanie odnosi się do każdej służby Bożej, do każdej modlitwy, to przy przyjmowaniu Sakramentu ma znaczenie pierwszorzędne. W przeddzień wspólnej Wieczerzy Pańskiej bracia zbiorą się na wspólną modlitwę i jeden wyprosi u drugiego przebaczenie popełnionych niesprawiedliwości. Nikt nie podejdzie dobrze przygotowany do stołu Pana, gdy ominie tę drogę do brata. Jeżeli bracia pragną razem przyjąć łaskę Bożą w Sakramencie, to trzeba skończyć z wszelkim gniewem, sporem, zazdrością, złym plotkowaniem i działaniem antybraterskim. Przeproszenie brata to jednak jeszcze nie spowiedź, a tylko ona jest wyraźnym przykazaniem Jezusa. Przygotowanie do Wieczerzy Pańskiej obudzi także u każdego brata pragnienie całkowitej pewności odpuszczenia określonych grzechów, które go napawają lękiem i udręką i które zna tylko Bóg. Temu pragnieniu wychodzi naprzeciw oferta spowiedzi i absolucji. Gdzie wielki jest strach i nędza własnego grzechu, gdzie poszukuje się pewności przebaczenia, tam jesteśmy w imię Jezusa zaproszeni do spowiedzi. Co Jezusowi zarzucano jako bluźnierstwo - mianowicie to, że odpuszcza grzechy - to ma teraz miejsce w braterskiej wspólnocie mocą obecności Jezusa Chrystusa. W imię Jezusa, Trójjedynego Boga, jeden przebacza drugiemu je o grzechy, a u aniołów w niebie panuje radość z grzesznika, który się nawraca. Tak czas przygotowania do Wieczerzy Pańskiej zostanie wypełniony przez napomnienie braterskie, pociechę, modlitwy, lęk i radość.
Dzień Wieczerzy Pańskiej jest dla wspólnoty chrześcijańskiej dniem radości. Wspólnota - w sercu pojednana z Bogiem i z braćmi - przyjmuje dar ciała i krwi Jezusa Chrystusa, a w nim przebaczenie, nowe życie i uszczęśliwienie. Jest jej ofiarowana nowa wspólnota z Bogiem i z ludźmi. Wspólnota Wieczerzy Pańskiej jest najważniejszą realizacją wspólnoty chrześcijańskiej. Jak członkowie wspólnoty zjednoczeni są w ciele i krwi przy stole Pana, tak będą też razem w wieczności. Tutaj wspólnota jest już u celu. Tutaj pełnia radości z Chrystusa i Jego wspólnoty. Wspólne życie chrześcijan, stojących pod władzą słowa, tu w Sakramencie znalazło swoje spełnienie. |